2011/09/25

NAJPIĘKNIEJSZY KONIEC ŚWIATA

Melancholia (2011)


Zasadniczo boję się filmów Lars'a von Trier'a. On mi niszczy osobowość. Dogvil i Tańcząc w ciemności złamały mi serce. Tym razem jednak, wyszłam z kina z uczuciem całkowitego spełnienia. 


Przez cały film tkwimy w bajecznej estetyce eleganckiego, klasycznego piękna. Dopełnia ją akcja przyprawiona realizmem, choć nadal ściśle podporządkowana poetyckości przekazu.


Tytułowa Melancholia staje się doświadczeniem dwóch sióstr. Młodsza z nich, Justine, grana przez Kirsten Dunst cierpi na depresje. Jej starsza siostra Claire (Charlotte Gainsbourg) stara się być jej wsparciem. Dla Justin nawet ślub z przystojnym Michael'em (Alexander Skarsgård) nie jest drogą do wydobycia się ze smutku, w którym się pogrąża. Tymczasem nad ziemną zawisa ryzyko kolizji z planetą Melancholia. Szczęście Claire zostaje zagrożone i coraz bardziej przytłacza ją wizja utraty syna i męża. Planeta Melancholia zmienia krajobraz życia dwóch sióstr.


Melancholia w filmie jest doświadczeniem. Świat zewnętrzny jest odseparowany, zamykamy się w mikroświecie dwóch kobiet. Koniec świata jest tylko pretekstem do pokazania doświadczeń egzystencjalnych. Justin gubi i znajduje swoją siłę oraz godność. Clairy dostaje lekcję o swojej słabości. A przez cały ten czas reżyser z ekranu rozmawia z nami językiem poezji.
Od początku wiemy, że koniec świata ma przyjść i na końcu on niezawodnie przychodzi.


2011/09/24

NAJWAŻNIEJSZE PŁYTY MOJEGO ŻYCIA (część 1.)


Post (1995), płyta mojej ulubionej islandzkiej artystki Björk. Wyśpiewała w niej całą gamę moich uczuć, zanim zdołałam się jeszcze dowiedzieć, że je mam. Odkrywałam ją własnym życiem. 


Lungs (2009), Florence and the Machine. Została wydana w czasie jednego z najszczęśliwszych tygodni mojego życia i wpadła mi w ręce zaraz po premierze. To była miłość od pierwszych dźwięków.


Midnight Boom (2008), the Kills, płyta o tym, jak bardzo niebezpieczna jest miłość.


Koniec Kryzysu (2008), Pustki. Kolejna z płyt, odkrywanych życiem. Gdy słuchałam ją po raz pierwszy nie miałam pojęcia o czym są te teksty, gdy słucham teraz, wiem już dokładnie.


The Flying Club Cup (2007), Beirut. Płyta której niedzielne, gorące, słoneczne, popołudniowe piękno odkrywam wciąż od nowa.

Reminder (2007), Feist. Mój ulubiony z kobiecych głosów, w mistrzowskim wydaniu. Ona ma flet w miejscu krtani.


Days to Come (2006), Bonobo. Moim zdaniem najlepsza płyta, tego czempiona stajni Ninja Tune.